Synergie zobaczymy dopiero po pewnym czasie
Patrzę na obecne niepokoje związane z przyszłością Europy z chłodnym dystansem. Sądzę, że nie należy ulegać panice ani poddawać się krótkoterminowym lękom. Projekt europejski jest pomyślany na kilka pokoleń. Dzisiejsze zawirowania w jakimś stopniu są istotne, ale pamiętajmy, że wartość europejskiej integracji powstaje w dłuższej perspektywie. Za trzy pokolenia Europa będzie zupełnie inna – o tożsamości narodowej będziemy mówili historycznie lub nostalgicznie, wspominając ją przy okazji narodowych meczów czy świąt. Już nasze dzieci funkcjonują w zupełnie inne rzeczywistości językowej i mentalnej. Przyszłe pokolenia będą myśleć jeszcze inaczej. Trzeba więc do projektu europejskiego podchodzić ze stosowną perspektywą, która może być źródłem ciekawych spostrzeżeń. Powodują one, że pozostaję optymistą, jeśli chodzi o przyszłość Starego Kontynentu i jego konkurencyjności.
ENERGIA, BENCHMARKING, POTENCJAŁ
Po pierwsze, sądzę, że Europa jako miejsce do życia i działalności biznesowej będzie sobie dobrze radzić w rywalizacji z innymi miejscami na świecie, czerpiąc z przewagi etyczno-biznesowej. Owszem, zmiana dynamiki rozwoju jest nieunikniona. Znaczenie Chin wzrośnie, a Ameryka nadal będzie znaczącym punktem odniesienia ze względu na swoją wielkość i potencjał gospodarczy. Pytanie, jakie są punkty referencyjne dla Europy. Sądzę, że może to być wysoki poziom edukacji, większa troska o sprawiedliwość, mniejsze niż gdzie indziej na świecie zróżnicowania społeczne czy duże uznanie indywidualizmu jako wartości. Te cechy będą miały w przyszłości w globalnej rywalizacji coraz większe znaczenie.
Europa czerpiąca z tych wartości, zwłaszcza w wydaniu północnoeuropejskim, może być więc silna. Za swoisty wzorzec standardów życia i biznesu uchodzi obecnie Dania. Wyobrażam więc sobie, że Europa może wyznaczać taki globalny standard w zakresie zrównoważonego rozwoju i równowagi między działaniem osobistym a zawodowym. Copenhagen Index lub European Index mógłby być dla innych krajów świata wzorcem, swoistym punktem odniesienia, zarówno jeśli chodzi o sposób prowadzenia polityki, jak i biznesu.
Po drugie, rezultaty synergii nie są widoczne od razu. Na pełne efekty europejskiego łączenia się przyjdzie jeszcze trochę poczekać. Każdy bankier inwestycyjny ma świadomość, że w fuzjach i przejęciach kultura ma znaczenie. To ona przesądza o tym, czy ten proces będzie skuteczny. Głośna fuzja giganta medialnego Time Warner z America Online (AOL) zakończyła się niepowodzeniem również dlatego, że były to dwie zupełnie odrębne kultury, mało do siebie przystające. Z podobnych względów nie zakończyła się sukcesem fuzja Daimlera i Chryslera – nie zagrało połączenie podejścia amerykańskiej kultury Chryslera z niemiecką Daimlera. Natomiast z tego samego kulturowego powodu może z kolei udać się połączenie Daimlera i europejskiego Fiata. Zanim rozpocznie się takie połączenie, trzeba mieć wizję, co może się po drodze zdarzyć. Integracja europejska jest zupełnie innym procesem. Jej sens jednak także sprowadza się do pogodzenia różnych kultur. Wymaga więc czasu, a także powstrzymywania się od nadmiernych obietnic: konfrontacja nadmiernych oczekiwań z rzeczywistością potrafi zniszczyć tak skomplikowany proces.
Można mieć wątpliwości, czy Europa zrobiła dobrze, rozszerzając się tak szybko, ale pytanie: czy było inne rozwiązanie w tej sytuacji geopolitycznej? Być może w pośpiechu integracji i zachwycie nad nią niedostatecznie zostały wzięte pod uwagę kwestie potencjalnych różnic. Niezmiernie intryguje mnie, jak będzie przebiegał proces integracji na płaszczyźnie kulturowej i społecznej, która jest głębsza niż płaszczyzna polityczna i gospodarcza. Sądzę, że właśnie ten poziom ma dla przyszłości Europy kluczowe znaczenie. To realny dylemat. Różnice mentalne w Europie są znacznie większe, niż się wydaje, a mamy tendencję do ich lekceważenia.
Sądzę, że po pierwszej fazie integracji i uwspólnienia stanowisk może – co często zdarza się w organizacjach – dojść do pojawienia się w Europie nowej fali wyraźnych różnic. W pewnym stopniu te napięcia są już dziś widoczne. W efekcie procesów zjednoczeniowych najbardziej otwarte społeczeństwo holenderskie zamyka się na świat. Czy ktoś zbadał dlaczego? Integracja zmienia Europę i te zmiany kultury warto bardzo uważnie obserwować.
Po trzecie, spojrzenie z dystansem skłania też do refleksji, że Europa powinna zmierzać do pewnej specjalizacji, a także lepiej korzystać z benchmarków. Mówimy: Europa jest zróżnicowana. Ale czy rzeczywiście korzystamy z tej różnorodności, zwłaszcza poprzez specjalizację? Być może grając wspólnie, należałoby się skoncentrować na tym, co każdy z krajów robi najlepiej. Południe i północ Europy działają w innych warunkach konkurencyjnych, mają inne mocne strony.
TWARDE MIERNIKI SUKCESU
Drażnią mnie buńczuczne zapowiedzi, że staniemy się czempionem w takiej czy innej kategorii. Konkurowanie jest złożonym procesem: wymaga poszukiwania swojej siły w ogniwach i łańcuchach konkurencyjnych oraz umiejętności dialogu. Wymaga też długofalowej strategii. Taką globalną strategię konkurencyjności od wielu lat prowadzą Niemcy, które stały się eksporterami zaawansowanej technologii do krajów rozwijających swoje gospodarki – m.in. energetyki odnawialnej. Wiele z najszybciej rozwijających się krajów korzysta z dorobku niemieckiej myśli technicznej i rozwiązań wypracowanych w Niemczech – ta przewaga będzie trudna do szybkiego skopiowania. Może natomiast być sygnałem dla gospodarek w innych krajach, by specjalizowały się w łańcuchu wartości składającym się na tworzenie tych technologii. Europa pełna jest dobrych praktyk, z których można czerpać – zazwyczaj nie są one jednak wykorzystywane.
W procesie fuzji i przejęć występują zwykle twarde mierniki sukcesu. W integracji europejskiej takich mierników nie mamy. Może być nim np. wzrost unijnego PKB, choć jest on raczej ograniczony. Odkładając na bok mierniki czysto rynkowe, sądzę, że jeśli eksport europejskich krajów poza UE będzie rósł, jeśli pojawi się więcej patentów i wynalazków oraz jeśli wzrośnie społeczna akceptacja dla Europy, oznaczać to będzie, że jest ona na dobre drodze. Społeczna akceptacja dla kierunku, w którym zmierza Europa, jest dużym wyzwaniem w kontekście rosnącego sceptycyzmu. Co z tego, że jesteśmy mądrzy i wiemy, co robić, skoro nawet najlepsze idee nie zostaną zrealizowane bez poparcia społecznego.
Cezary Stypułkowski
Artykuł ukazał się w Think Tanku.